czwartek, 6 sierpnia 2009

Oszołomiona

i szczęśliwa. Oj dawno nie miałam tylu wrażeń w ciągu kilku dni.

W piątek przyjechała do mnie Cwasia. Szalona kobieta. I gada dużo, tak dużo jak ja(kocham ja za to), a lody z Mc Donalda w jej towarzystwie smakują genialnie zwłaszcza, jak się siedzi na parkingowym krawężniku. LoWE.

W sobotę i niedzielę, pilnie sprzedawałyśmy nasze wytwory. NO cudownie było. Tylko, żeby nie ta chińska sztuka ludowa. WRRRRR. Ludzie się nie znają, ale co tam dla nas. Ważne, że pogadałyśmy, pośmiałyśmy się. Sudownie było. Mam nadzieję, że nawiedzi mnie jeszcze nie raz :D

Już kiedyś wspominałam, że kocham ten festyn, za jego miody, wędliny, chlebek, drewniane koniki oraz bogactwo formy i treści.


Nasze stoisko

Szybko minęły 3 dni. Za szybko.

Na szczęście po poniedziałku nastał wtorek. Oj, co to był za wtorek. Brakuje słów, żeby go opisać. Mi Katasiaczkowi słów brakuje HAHAHAHA- kto mnie zna, to wie, że jest to rzecz niewykonalna. A jednak brakuje.

Wtorek był po prostu fantastyczny. Już tłumaczę, co i jak. Otóż spotkałam szanowne koleżanki po fachu. PKS straaaaaasznei długo jechał. Remonty dróg. Na miejscu zmacałam i obcałowałam Nulkę, Gulkę, Ulę, Jaszkę, Wiszkę, Azię i Eliankę. To, co tam się działo strach opisywać. Czad w trampeczkach Nulkowych HIHIHIH- takich w potworki. Śmiechy , chichy, "zupka", nawet śpiewy i oklaski. Jakie to jest fantastyczne uczucie poznawać takie osoby.

Dziewczyny są reewelacyjne
Nulka taka maleńka i drobniutka. Czadowa poprostu, gdzie tam matka Kubkowi. Jak nastolatka wygląda i ten jej aparat, co po oczach dawał. Wiecie co, ona tak dobre scrapy robi dlatego, że ma zajebisty aparat. Żadnego talentu nie ma, no mówię Wam.

Jaszka, no tu jeszcze bardziej brak mi słów. Te dłonie fruwające, te gesty, słowa. A miny. Masakra. Ta to wiedźma ma coś z genami, ze potrafi tak cudnie maziać. Wiem co mówię, na żywo macałam te jej krzywulce.

Ula idealnie pasuje na Francuzkę, mimo, że Polka HAHAHAHAHA. A jej córka. Słodziak nad słodziaki.

Gulka następna nastolatka. No jak tak dobrze można w takim "wieku" się trzymać to ja nie wiem. Masakra jakaś. W życiu bym jej piwa nie sprzedała.

Wiszka tak coś cicha była, ale ponoć powoli się rozkręca, czyli następnym razem poszaleje ;D

Azia świeżo upieczona żona, szalona kobieta. To dla niej śpiewałyśmy ;D

Zdecydowanie za szybko czas leciał oj zdecydowanie za szybko. Niestety zdjęć nie ma, bo Nula tym swoim cackiem pstrykała, jak będą to pokażę.

A środa. Orgazmiczna. Nikt nie jęczał: "Mamo to, mamo tamto", wolna jak ptak oddawałam się rozkoszy przebywania z Elianką. Zwiedzałyśmy, oglądałyśmy, wyginałyśmy ciała i usta. Lowe Eli, wielkie Lowe. Pyszcz pokazał mi super sklepy, takie pachnące, jazzowe. Wiedziała jak mnie uszczęśliwić :D
I ciacha jadłyśmy. Kaloryczne jak 150.
A i Jasz dorwałyśmy w pracy. Tu też szalała. I Nulka tam była. Mam zdjęcia, ale paskudy zabroniły pokazywać. No maszkary normalnie.

Pełna energii wróciłam do domku. Tego mi było trzeba. Dzięki dziewczyny. Buziaki ogromne

P.S. Zapomniałam podziękować G. za kruasanty i marmoladę pomarańczową. Wielkie Buziaki

7 komentarzy:

  1. No i musiała dać fotkę Eli grzebiącej w ciastku. No musiała :D Kocham Cieu maupo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dużo gadam? Ja? Hehe, to było jeszcze nic, hamowałam się :P
    No i nie narzekajmy, bo coś tam sprzedałyśmy. Problem w tym, że robimy "za ładne" (pamiętasz, dokładnie takie słowa padły).
    Było bosko! Jeszcze raz Ci dziękuję za super weekend :*

    OdpowiedzUsuń
  3. FAkt za ładne, no ale ja inaczej nie umiem

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdraszczam takiej ekipy !!!

    Te koniki i dzbanuszki ech wymiękam ;)
    Ale Wasze stoisko było też imponujące !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. o ja pierdykam, ta gaduła nawet Jasz pokonała w gadaniu :) cudownie się spotkac! :) dzieki :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję i zapraszam ponownie :D