Uwielbiam takie dni jak wczoraj. Słoneczko, szron na wszystkim dookoła. Nawet mróz nie jest wtedy straszny.
Zrobiłyśmy sobie z Państwem Z. mały spacer.
Ta mały. 1,5 godziny mroziliśmy swe organy na mrozie.
Nad wodę poszliśmy. W zimę!!!!!
No pierwszy i ostatni raz wlazłam na zamarznięte jezioro. Zapowiadam Wam drodzy moi :* Za duży stres.
Pól nocy koszmary miałam. A w sen zapadłam szybko, sama nie wiem kiedy. Za dużo tlenu HAHHAHAH.
Muszę Wam powiedzieć, że spacer był nader udany. Śnieżna prawie bitwa w wykonaniu P. ale chyba mu słoneczko przeszkadzało, bo nie trafiał w cel :D - jakaś wymówka musi być - bo słońce miał ze swoimi plecami. No chyba, że to nasza ponadprzeciętna uroda go oślepiała, ewentualnie brzydota albo obie rzeczy na raz. HAAHHAHA
Młode, w ilości sztuk dwa, wytutłały się w śniegu. Na sankach jeździły głową w dół, ciągnąc łepetynką po śniegu. Znaczy Słodziak ciągnął, a Młodziak robił za siłę napędową sanek.
Uchachały się dzieciaki, wymroziły durne pomysły. Przynajmniej mam taką nadzieję.
A potem był makaron a'la cos tam w wykonaniu P. No za chiny nie przypomnę jaka to była a'la. W każdym bądź razie była to bardzo smaczna makarona, ze świeżą bazylią i ze serem. Aaaaaa zapomniałabym dodać. Wino też było :) i nie tylko wino ;)
Lubię te wizyty, lubię spacery z Państwem Z. Lubię posiedzieć u nich i pogadać o wszystkim, nawet pomilczeć lubię HAHAHAHAH.
O i znowu wyszedł pean ma temat. No, ale nic ja na to nie poradzę, że ich lubię.
Piękne zdjęcia Kasieńko, szczególnie to z sankami w tle - wyjątkowe :) i ciekawy opis dnia - musiało być cudnie.
OdpowiedzUsuńAnuś tam zawsze jest cudnie. To taka jakby odskocznia od rzeczywistości
OdpowiedzUsuńKasiu zapraszam po wyróżnienie :*
OdpowiedzUsuńchociaż na dworze mróz, zdjęcia i tekst pełne ciepełka...
OdpowiedzUsuń